Piotr Uzbiak
Metoda organiczna (w intensywnej) uprawie roślin


Jej celem jest uzyskanie maksymalnych plonów, ale tylko przez wykorzystywanie naturalnych cech i właściwości świata roślin i mikroorganizmów.
To jedna z tych alternatywnych metod, przy której ogrodnik musi pamiętać, że rośliny i zwierzęta są organizmami żywymi i powinny mieć środowisko odpowiadające ich fizjologicznym potrzebom.

Minęło kilkanaście lat od czasu, gdy po raz pierwszy pisałem o metodach ogrodnictwa organicznego. Wydaje się, że sytuacja niewiele się zmieniła, nadal w Polsce znajomość uprawy roślin tymi metodami jest znikoma. Nawet w wydawnictwie specjalistycznym, które odwiedziłem przy jakiejś okazji, nie bardzo wiedzieli, o czym mówię.

Polski czytelnik spotykał się zwykle z tzw. biodynamiczną metodą uprawy. Metoda organiczna, o której piszę, różni się od niej kilkoma technikami, o czym wspomnę w dalszej części. Jej głównymi zaletami jest prostsza realizacja oraz możliwość intensywnej uprawy roślin bez szkody dla środowiska naturalnego. Dzięki intensywnemu nawożeniu organicznemu oraz odpowiednim technikom uprawy, doświadczeni ogrodnicy uzyskują plony warzyw nawet do kilkuset procent większe, niż przy stosowaniu środków konwencjonalnych.
Pojęcie metody organicznej (organic farming) w Stanach Zjednoczonych wprowadził J. I. Rodale w roku 1942. Stworzył wtedy - skupiając wokół wydawnictwa Rodale Press - grupę farmerów, którzy unikali stosowania pestycydów i nawozów sztucznych.

System ogrodnictwa organicznego, z którym osobiście miałem do czynienia, został rozwinięty głównie przez Amerykanów oraz kilku chińskich imigrantów w USA, ale swój udział mają w nim również Europejczycy. W Europie współczesna postać rolnictwa organicznego zaczęła się kształtować w latach czterdziestych w Anglii. Najbardziej znaną była metoda "Howard-Balfour", która powstała w wyniku współpracy sir Alberta Howarda (opracował praktykę kompostowania) i lady Evy Balfour (zajmowała się przemianami substancji organicznej w glebie).

Cofnijmy się jeszcze bardziej w historii. Koncepcje intensywnej uprawy organicznej odnajdujemy już w dawnych Chinach. Prawdopodobnie przyczyną rozwoju tamtejszego intensywnego ogrodnictwa była po prostu konieczność uzyskania możliwie największych zbiorów z niewielkiego obszaru ziemi. Innym przykładem takich upraw były osiągnięcia ogrodników francuskich. W połowie XIX wieku założyli oni związek ogrodników, którego zadaniem było dostarczanie żywności dla mieszkańców Paryża. Na swoich niewielkich działkach uzyskiwali niezwykłe ilości warzyw i owoców. Wiele pomysłów pochodziło ze Wschodu. Do intensywnego nawożenia stosowano nawóz koński, którego było pod dostatkiem na ulicach Paryża. Grządki miały niekiedy warstwę zmieszaną z nawozem o grubości 45-60 cm. Stosując inspekty stopniowo przedłużano okres wegetacji. Pragnienie osiągnięcia coraz większych zysków doprowadziło do tego, że Francuzi uzyskiwali nawet 6 plonów rocznie, podczas gdy ogrodnicy na Wschodzie tylko 3-4 plony. Gdy jednak na początku XX wielu konie zastąpiono samochodami, a handel zajął się sprowadzaniem warzyw i owoców z innych części świata, system intensywnego ogrodnictwa zaczął upadać. Tylko w niewielkim stopniu przetrwał do czasów współczesnych.

Co jest charakterystycznego dla tej metody uprawy roślin? Gdybyśmy mieli opisać ją przez porównanie do wspomnianej już metody biodynamicznej, trzeba zaznaczyć, że nie ma w niej dwóch głównych technik biodynamicznych, tj.: 1) stosowania preparatów biodynamicznych, pobudzających aktywność roślin i organizmów glebowych oraz 2) dostosowania zabiegów agrotechnicznych do m.in. faz księżyca. W metodzie organicznej istotą sukcesu są dwa inne aspekty uprawy roślin. Jeden to dobór (sąsiedztwo) roślin, które tworzy zjawisko "żywego mulczu" (living mulch) oraz drugi, to metoda głębokiej grządki.

Dzisiaj już chyba każdy ogrodnik wie o wzajemnym oddziaływaniu roślin. W metodzie organicznej odpowiednio dobrane rośliny tworzą gęsty baldachim z liści (leaf canopy), co z kolei wytwarza określony mikroklimat przy glebie. Nie wszystkie właściwości tego mikroklimatu są do końca zbadane. Wiadomo natomiast, że sam fakt zacienienia gleby zmniejsza straty wody. Według doświadczeń przeprowadzonych w Kalifornii, oszczędności w zużyciu wody wynosiły 50-93,7%1. Parująca woda jest powstrzymywana przez liście, tworząc wilgotny mikroklimat, w którym rośliny lepiej rosną. Zacienienie powstrzymuje także kiełkowanie nasion chwastów. Poza tym, rośliny rosnące blisko siebie mają silniejsze wzajemne oddziaływanie i są odporniejsze na wylęganie. Ciekawe jest spostrzeżenie jednego z największych współczesnych ekologów, dr. Eugene P. Oduma z uniwersytetu w Georgii, że rośliny rosnące blisko siebie lepiej wykorzystują energię słoneczną. Z doświadczeń wynika, że najwyższe plony roślin szerokolistnych osiągano, gdy powierzchnia liści była 4-5 razy większa od powierzchni grządki2. Jednak do "wyżywienia" tej sporej masy roślin potrzeba gleby szczególnie bogatej w składniki odżywcze. Wiąże się to z koniecznością jej odpowiedniego przygotowania, do czego służy tak zwana "metoda głębokiej grządki". Sposób ten, opisując w skrócie, polega na zdjęciu wierzchniej warstwy gleby (ok. 30 cm), spulchnieniu niższej warstwy na głębokość również ok. 30 cm, a następnie nałożeniu zdjętej gleby wymieszanej wcześniej z próchnicą (z kompostu). Uzyskujemy w ten sposób ok. 60-centymetrową warstwę gleby uprawnej, którą udoskonala się jeszcze przez kilka lat. Najwięcej pracy jest w pierwszym roku, potem coraz mniej. Nie ma na przykład potrzeby przekopywania takiej grządki przez kilka lat. Duży zasób składników pokarmowych, zdolność zatrzymywania większej ilości wody i dogodne warunki dla rozwoju korzeni (większość korzeni warzyw nie przekracza na ogół 60 cm) sprawia, że gleba jest w stanie wyżywić więcej roślin.

Na takiej grządce odległość między roślinami można zmniejszyć do minimum tak, aby rośliny mogły się rozwijać. W ten sposób na jednostce powierzchni znajdzie się więcej roślin, a tym samym zostanie ograniczona powierzchnia dla chwastów. W lepszym wykorzystaniu po-wierzchni pomaga również odpowiedni dobór roślin. Właściwe sąsiedztwo roślin, dzięki wzajemnym oddziaływaniom, podnosi plony między innymi przez ograniczenie szkodników.

Należy wspomnieć o jeszcze jednej korzystnej konsekwencji stosowania metod organicznych - jest nią zagospodarowanie odpadków, które zamiast być wyrzucane na śmietnik, mogą być doskonalym surowcem do przygotowania próchnicy metodą kompostowania. Tysiące ton tego materiału marnuje się na składowiskach odpadów wokół naszych miast. Składowiskach, nad którymi - oprócz wiatru, zapachu spalenizny i krakania wron - unosi się pytanie: dlaczego zamiast odzyskiwać drogocenny nawóz, jakim jest przekompostowana materia organiczna, ludzkość wkłada olbrzymi wysiłek, aby nasączyć ziemię chemikaliami, które lądują na naszym stole.

1 Jeavons J., How To Grow More Vegetables..., Ten Speed Press, Berkeley, California 1982.
2 Odum E.P., Podstawy ekologii, PWRiL, Warszawa 1982

 

powrót do spisu treści