Zdzisław Gniadek
Widma
Widma straszące na cmentarzach, w starych domach, na rozstajach dróg i
na bagniskach, powstały w pewnym sensie automatycznie. A dzieje się to
tak. Jeżeli jakiś nieszczęśliwiec nagle obejrzy się i zobaczy w chwili
swojej śmierci zaczajonego złoczyńcę właśnie zadającego mu cios, wtedy
energią wytworzoną z szoku wyziewa z siebie fantoma-sobowtóra, a ten,
niby wystrzelony z katapulty, leci z wielką szybkością. Zdarza się, że
nie w górę czy w dół (w wiadome miejsca), ale wybiera kierunek poziomy.
Wtedy, mknąc, okrąża kulę ziemską, po czym pojawia się w miejscu, z którego
rozpoczął swój lot. Jest przywiązany do tej okolicy i "żyje"
tylko tym ostatnim, tragicznym wspomnieniem! Tą chwilą, która spowodowała
jego niezależny byt.
Zjawy wywodzące się z osób o silnym ego odczuwają szczególnie intensywnie
potrzebę zemsty, wymierzenia sprawiedliwości i bywają w tym niezwykle
aktywne. Znane są fakty, gdy fantom doprowadził do wyludnienia domu, zamku,
a nawet całej wsi. Pamięć ludzka odnotowała tak wiele przykładów związanych
z pojawianiem się takich bytów, że o zjawiskach tych możemy spokojnie
mówić, jak o czymś pospolitym.
Jednym z najgłośniejszych tego typu zdarzeń - przytaczam to właśnie, ponieważ
ma ono wielu naocznych świadków, a zeznania ich, złożone na piśmie, potwierdzone
są i w każdej chwili do wglądu - było zjawisko obserwowane przez cały
lipiec, w każdą sobotę przed wieczorem, przez mieszkańców miasta Smithfield.
Sędzia miejscowy, znany powszechnie erudyta i uosobienie sprawiedliwości,
kupił sobie na bazarze u nieuczciwego rzeźnika nieświeże mięso i niebawem,
po zjedzeniu tegoż, otruł się! Umierał w strasznych cierpieniach (nie
tylko fizycznych) i wiedział, co jest tego powodem! Cierpiał z oburzenia
nad ludzką niegodziwością i z przenikającej go potrzeby wymierzenia sprawiedliwości.
Bolało go to tak bardzo, że w chwili zgonu jego duch co prawda wyskoczył
z ciała, ale nie udał się prosto do Nieba, tak jak na to sobie swoim uczciwym
i sprawiedliwym życiem zasłużył, ale obleciał kulę ziemską i zapadł się
w gabinecie, w którym skonał.
Zjawa Sędziego, przeniknięta potrzebą wymierzenia kary, po kilku godzinach
opuściła gabinet i do czasu pogrzebu nie była widywana.
Kilka dni po pogrzebie przeniknął nagle przez ścianę do kuchni i kucharce
wyrwał z dłoni toporek do mięsa! Biedna kobieta też nieomal wyzionęła
ducha, ale szczęśliwie skończyło się na solach trzeźwiących. Duch pochwycił
z gabinetu togę sędziowską, zerwał ze ściany rogi byka i zniknął.
Zjawa Sędziego w todze i z rogami na głowie pojawiła się w sobotę kwadrans
po osiemnastej na miejscowym bazarze, wśród kramów rzeźników. "Ściągał
toporem na bruk połcie mięsa, czyniąc wielkie spustoszenie na ladach".
Gdy zjawił się w następną sobotę, "najodważniejsi próbowali odgonić
Go nożami i siekierami, ale tylko przecinali powietrze".
W trzecią sobotę przyszło dużo gapiów i przybył oddział straży miejskiej.
On zjawił się zaraz po osiemnastej u wylotu alei z jatkami. "Tłum,
wyjąc z emocji i nie zważając na niebezpieczne trzaski konstrukcji, wlazł
na stragany. Duch, jakby nie widząc strażników i gapiów, kroczył od budy
do budy, zwalając całe leżące na ladach mięso na bruk. Rzeźnicy tym razem
nie reagowali, ale straż z pochylonymi halabardami zagrodziła mu drogę.
Fantom sędziego, niby nie rozwiewający się dym, nie odstąpił, aż ostatnia
połeć leżała na bruku".
Przybył również w czwartą sobotę, zastał wielki tłum, nawet ślepców, i
zdewastowane, nieczynne jatki. Postał chwilę, po czym zostawił togę, topór,
rogi i zniknął.
Wyżej wymienione przedmioty i dziesiątki relacji naocznych świadków znajdują
się w zbiorach Instytutu Badań Psychofizycznych (Institute of Psychophisical
Research) w Oksfordzie.
Obywatele z bezczasu w świecie naszym są zazwyczaj kłopotliwi,
gdyż ich byt Tutaj, ale poza empirią życia (bez cielesnej egzystencji),
jest mocno niepełny, więc nielogiczny. Na szczęście jest kilka sposobów
na pozbycie się takich właśnie, kłopotliwych gości. Najskuteczniejsze
jest wbicie w miejscu zbrodni nowego, specjalnie na tę okoliczność wykonanego,
gwoździa. "Przypomina to przygważdżanie wampira kołkiem osikowym"
- mówi Krzysztof F., badacz przyrody, artysta, podróżnik, ekspert od gwoździ
w sensie praktycznego wykonawstwa i teorii, oraz bibliografii. Zgromadził
On, w unikalnej na skalę światową kolekcji, gwoździe zrobione z różnych
materiałów, również drewniane, a nawet z wosku (te służą do przybijania
masła). Oprócz gwoździ typowo użytkowych pan Krzysztof posiada też gwoździe
magiczne o tak dziwnych kształtach, że trudno jednoznacznie wyrokować
o ich przeznaczeniu. W jego zbiorach są również przedmioty użytkowe, artystyczne
i zabawki dla dzieci wykonane z gwoździ. Kolekcjoner zadziwia obszerną
wiedzą, wyobraźnią i dokumentacją obejmującą początki gwoździa, jego rozwój
i mutacje - na przykład (jak twierdzi) zawiasy. Po obejrzeniu tej wyjątkowej
kolekcji i wysłuchaniu prelekcji kustosza (wygłoszonej ze swadą i poczuciem
humoru), przekonuję się, że wynalazek gwoździa jest drugi doniosłością
po kole. Upubliczniam istnienie tej kolekcji z nadzieją, że zostanie ona
udostępniona szerszej publiczności jeszcze za naszych czasów.
"Żywoty" widm w naszym świecie trwają bardzo różnie.
Jedne pojawiają się tylko na chwilę, inne wiele razy, jeszcze inne, jak
sędzia Marlet, aż do skutku! Fama po nich żyje zazwyczaj dużo dłużej od
samego fantoma, ale są powszechnie znane przykłady zjaw fenickich, greckich,
babilońskich czy egipskich, powracających przez tysiące lat. To wszystko
jednak nic wobec żywotności fantoma dinozaura, którego, od miejsca pojawiania
się, nazwano Smokiem Wawelskim. On ukazywał się przez sto siedemdziesiąt
trzy miliony lat, aż do czasów nowożytnych!
|