Marek Chlebuś
Społeczna niemożność, psychologiczna konieczność, spiskowe wizje świata


Mało który zdrowy człowiek umie spojrzeć w lustro i dostrzec w nim kogoś gorszego od innych. Z kimkolwiek miałby się porównywać, zawsze znajdzie jakieś wyjaśnienie. Jeśli tamten osiągnął więcej w tym czy innym sensie, powodem tego jest co najmniej jakiś zbieg okoliczności, a często i niesprawiedliwe preferencje, którymi gdyby konkurent się nie wspierał, to - w zdrowej rywalizacji - byłoby zupełnie inaczej. Z kolei własne sukcesy, faktyczne czy urojone, są prawie zawsze zasłużone i wynikają z osobistych zalet oraz zasług. Cóż, psychologia musi być z natury nie całkiem logiczna, skoro statystycznie rzecz biorąc większość ludzi jest przeciętna, a psychologicznie to właściwie nikt.

Ludzie uruchamiają rozmaite mechanizmy kompensacji, które pozwalają im zachować dobre mniemanie o sobie i swej wyjątkowości - zwłaszcza kiedy życie temu przeczy. Jednym z ważniejszych takich mechanizmów jest spiskowa wizja świata, która łatwo i przyjemnie prowadzi do wniosków usprawiedliwiających miłość własną najskromniejszego nawet człowieka. Zmowy żydowskie, masońskie, wszechobecne mafie, sitwy, tajne rządy, kosmici, komisje i loże - mają dawać złym ludziom taką przewagę nad godniejszymi od siebie, lecz pozostającymi poza układami, że ci ostatni mogą tylko się przyczaić i zachować w duchu prawdę o świecie - na lepsze czasy.
Oczywiście, dostrzeganie spisków to nie tylko oraz nie zawsze objaw paranoi. Jak już się wspomniało, całkiem normalnej psychologii nie muszą wiązać prawa logiki czy statystyki. Zresztą ludzie naprawdę spiskują, organizują się, wspierają w ramach różnych sitw, mniej lub bardziej jawnych. A nawet te biedne ofiary rzekomych i faktycznych spisków, zwykli szarzy ludzie, też się przecież w odruchu samoobrony jakoś organizują i wspierają.

Spiski, koalicje, zmowy to ważna część życia społecznego. Ponieważ jednak spiskować może niemal każdy z każdym, powstaje cała poplątana sieć rozmaitych porozumień i sprzysiężeń, sieć, której zrozumieć czy tym bardziej kontrolować nie jest w stanie nikt. A biedny świat gdzieś się mimo to kręci, nieświadom tych spisków i zwykle niewrażliwy na ich wpływ. Ale w końcu zawsze coś się musi dziać, a gdy już się jakieś coś stanie, zawsze można znaleźć albo proroków, albo beneficjentów takiego stanu rzeczy, i oczywiście podejrzewać ich o sprawstwo.

Tak naprawdę, rozmaite organizacje bywają sterowne z rzadka i w trudnych do zaplanowania momentach. Jedne instytucje konkurują z innymi, ograniczając ich wpływ na cokolwiek, a z kolei wewnątrz każdej instytucji, jawnej czy tajnej, szlachetnej czy przestępczej, też występują wewnętrzne frakcje, koterie i konkurujące sitwy, które nawzajem utrudniają sobie sterowanie. Często moment, kiedy ktoś może wywrzeć prawdziwy wpływ na rzeczywistość, jest dla niego tak zaskakujący, że łatwy do przegapienia, a bardzo często możliwość wywarcia wpływu jest niwelowana przez błędną wizję świata i błędne wyobrażenie o powiązaniach przyczynowych. Wtedy sprawowany wpływ jest odmienny od zamierzonego, a zatem niecelowy.

Zaprawdę, nawet mając te wszystkie razem do kupy wzięte podsłuchy, podglądy, prowokacje, manipulacje, szpicli i nadzorców, ordery, odpusty, pieniądze, pałki, karabiny, czołgi, gazety, radia, telewizje, a nawet ustawowe i pełnomocnictwa - wciąż niełatwo być demiurgiem.

 

powrót do spisu treści