Krzysztof Lewandowski
Klub Miłośników Spędzania Wolnego Czasu

"Obyś żył w ciekawych czasach" – przeklinają Chińczycy. Ano – w takich czasach właśnie żyjemy. Coraz wyraźniej widać kryzys we wszystkich dziedzinach, a zwłaszcza w obszarze spędzania wolnego czasu. Coraz trudniej go spędzać bezrobotnym i coraz trudniej zapracowanym. I jedni, i drudzy są spięci ostrogą lęku – także urzędnicy na etatach, tonący w morzu przepisów i ich interpretacji.

Odwiedzałem niedawno kancelarię adwokacką i rozmawiałem z kilkoma zatrudnionymi tam prawnikami – nawet oni orientują się obecnie tylko w wycinku prawa, więc z całą pewnością można dziś twierdzić, że całego prawa nie zna obecnie w Polsce nikt. Zmienia się ono w takim tempie, i jest tak dużo nowych przepisów, że niepodobna śledzić tych zmian pojedynczym umysłem. Urzędnicy noszą więc na co dzień brzemię lęku nieogarniania sensu własnej pracy, którą prawo stanowi.

Warto też wiedzieć, że jako obywatele jesteśmy zalewani specjalnie spreparowaną papką informacyjną – serwowaną nam przez zglobalizowane media i agencje informacyjne – papką, która z rzetelną informacją mało ma wspólnego. W świecie mediów kształtowanym przez korporacje obowiązuje monokultura informacji rozbudzającej apetyt na konsumpcję – reklamuje się i BigMaca powodującego otłuszczenie, i środki oraz terapie odchudzające, promuje się i wojny, i odbudowy ze zniszczeń wojennych.

Zupełnie inny wizerunek świata wyłania się z lektur serwisów informacyjnych reprezentujących ruch obywatelski, a nie komercyjny. Według wykładni obywatelskiej, demokracje, reprezentowane przez tradycyjne struktury państwowe, zostały w XX w. wyparte przez oligarchie finansistów decydujących o kierunkach inwestycji, a więc kierunkach zmian świata. Finansiści reprezentują zaś wąsko subiektywny punkt widzenia, punkt pozademokratyczny.

Dzisiejszy kryzys - o charakterze społecznym (także politycznym) i ekologicznym – sam się napędza naturą machiny ekonomicznej puszczonej w ruch 310 lat temu w Londynie, do której podłączyliśmy się wraz z otwarciem się naszego kraju na rynki światowe. Jednak jeszcze głębszą od ekonomicznej podstawą dzisiejszego kryzysu społeczno-ekologicznego (bezrobocie, wojny, efekt cieplarniany) jest kryzys powszechnej etyki, wzmacniany medialnie komercyjną wykładnią dobrobytu rozumianego wyłącznie w kategoriach pieniężnych.

Kryzys wartości wyrasta z materialistycznego spojrzenia na świat i niedostrzegania w nim pierwiastka duchowego – jakkolwiekby rozumieć ten pierwiastek. Osią pierwiastka duchowego jest miłość (zwana w innych tradycjach duchowych – współodczuwaniem). Jest to termin całkowicie nieznany nauce i nieobecny w materialistycznym oglądzie świata, jaki obecnie dominuje w naukach politycznych.

Wyrazem miłości–współodczuwania jest wszelka twórczość, trafnie nazwana przez Jana Pawła II „wolnością do” (w przeciwieństwie do „wolności od czegoś”). Jednak, żeby tworzyć, idąc ścieżką „wolności do”, żeby współodczuwać z odbiorcą tego, dla kogo się tworzy, należy mieć ku temu odpowiednie warunki wewnętrzne. „Wolność do” składa się bowiem w pierwszym rzędzie z wolności od lęków paraliżujących wszelkie twórcze działanie. Dodatkowo, „wolność do” składa się także z przestrzeni, w której będzie się ujawniać twórczość, gdy lęki opadną. Tą przestrzenią jest wolny czas, jaki jesteśmy w stanie poświęcić na ujawnianie tego, co w nas naprawdę domaga się wyrazu.

Samoloty wbite w symbole globalnego handlu są rezultatem rosnącej przemocy ekonomicznej, jakiej ze strony elit finansowych doznaje całe społeczeństwo światowe. Warto dodać, że niepowetowane straty – prócz biedaków – ponoszą także elity finansowe, które muszą ulec duchowej redukcji, aby zaakceptować wyrafinowane formy uprawiania kultu mamony, zwanego w Biblii kultem Złotego Cielca. Dylemat członka elit od dwóch wieków celnie wyraża rozdarta wewnętrznie postać Fausta, zyskującego omnipotencję kosztem upadku moralnego.

Kult mamony jest obecnie propagowany zgodnym chórem przez niemal wszystkie szerokodostępne media, a ich wieloletni jednogłos w tej sprawie odciska się trwałym piętnem na psychice narodów i całej ludzkości. Mamy więcej kupować – mówi nam ten głos. No i więcej pracować, bo jest nas coraz mniej – pracujących.

Naprawę świata, do której bodźca dodaje kolejny, obracający się rok, proponuję więc rozpocząć od powoływania Klubów Miłośników Spędzania Wolnego Czasu. Wolny czas to czas nieobarczony lękiem niemocy twórczej, to czas społecznej aktywności. Nie można dłużej udawać, że wszystko jest w porządku i jakoś to będzie. Chory organizm państwowy należy leczyć i nie da się tego przeprowadzić roszadami na stanowiskach pierwszych sekretarzy, czyli w istocie ruchami powierzchownymi.

Choroba naszej cywilizacji jest głębsza, bo po pierwsze moralna, stawiająca chciwość ponad wielkodusznością i agresję ponad ekspresją, po drugie zaś intelektualna, wynikająca z niewłaściwego rozpoznania sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Aby uzdrowić sytuację musimy więc zorientować się najpierw, że jesteśmy w kryzysie i w tym, co jest jego przyczyną, a następnie sięgnąć głębiej i zacząć nasze relacje społeczne – w tym także relacje ekonomiczne – budować od nowa – od podstaw i korzeni etycznych, od wyeliminowania chciwości ze słownika obywatelskich cnót.

Sytuacja, w jakiej się znajdujemy, nie jest zła, o ile zdążymy ocknąć się ze społecznego snu pogrążającego nas w niemocy nadążania za rzeczywistością i przewidywania dalekosiężnych rezultatów naszych działań. Pierwszym etapem tego budzenia się powinna być elementarna edukacja ekonomiczna całego społeczeństwa w duchu ery informacji, która nadciąga stumilowymi krokami.

Zmiany, które nas czekają w ciągu jednego zaledwie pokolenia, obliczanego na 20 lat, są tak duże, że należy zawczasu przygotowywać na nie społeczeństwo. Tradycyjne zawody – na przykład urzędników biurowych czy bankowych – niemal całkowicie zanikną, wyparte przez sprawne procedury ewidencyjne. Trudno też wyobrazić sobie dalszy przyrost prawników w świecie niebędącym repliką powieści Franza Kafki. Co ludzie szkoleni w tych zawodach będą robić za lat kilka, jest sprawą niebagatelną dla obecnych studentów szkół wyższych, których przyrostem tak się szczycimy.

Kluby Miłośników Spędzania Wolnego Czasu powinny z założenia być zgromadzeniami nieformalnymi, grupami sympatyków idei poszerzania obszaru wolności, jaką reprezentuje czas, którym możemy dysponować tak, jak chcemy, zgodnie z naszymi indywidualnymi upodobaniami. Energią człowieka dysponującego czasem wolnym nie kieruje żaden właściciel, dyrektor czy minister. To energia nadająca wymiar jego własnej osobowości, jego własnej ekspresji, ukierunkowana jego wolą.

Wolny czas można poświęcać na projekty większe skalą, niż prywatne bądź rodzinne. W celu koordynacji takich większych przedsięwzięć klubowych przydatny okazuje się być indywidualny pomiar czasu uczestnictwa w wybranych projektach. Klub serwuje taką usługę, a wraz z nią gamę różnorodnych propozycji aktywności społecznych.

Usługa pomiaru czasu uczestnictwa w społecznych projektach jest znacznie tańsza niż prowadzenie firmy za pomocą pieniądza oferowanego przez system bankowy, więc na pewno w krótkim czasie stanie się ona powszechną formą zagospodarowywania czasu wolnego. Myślę też, że ilość czasu wolnego powinna się już niebawem stać zdroworozsądkową miarą realnego ludzkiego dobrobytu.

Czas wolny nie musi być czasem leniuchowania, jak chcieliby to przedstawiać reklamodawcy pieniądza bankowego, a przeciwnie, może to być czas prawdziwych satysfakcji czerpanych z zaspokajania własnych, duchowych pragnień. A na tym chyba polega zdrowe społeczeństwo, że ułatwia realizację duchowych, ludzkich pragnień osobom, które do niego należą.

Telewidzu, obudź się!

 

Alter nr 5 - spis treści